Opowiadanie autorskie. Tytuł roboczy.
PROLOG
Siedziała w pokoju, przez otwarte okno słychać było tylko ciche szepty nocy. Zaciągnęła się papierosem chcąc choć na chwilę spróbować zamazać wszelkie myśli. Rozchwiane, niepoukładane myśli. Biegnące tylko w jedną stronę.
On.
Starała się z całych sił jednak to wszystko szło na marne. Każde słowo namiętności wypowiedziane w tym pokoju, w tym łóżku, wracało do niej ze zdwojoną siłą. Miała tego dość, ale nie umiała temu zapobiec. Mimo tak długiego czasu. Z zewnątrz, wydawało się jakby poradziła sobie ze wszystkimi uczuciami, jednak to wszystko było kłamstwem.
Przez uchylone drzwi weszła jej kotka, wspięła się z gracją na łóżko i spojrzała na nią tymi swoimi złotymi oczami. Wydawało się jakby potępiała jej nałóg, jednak pomimo swojego nader cichego fuknięcia ułożyła się w kłębek na jej kolanach.
Kiedy tak przyglądała się tej małej, spokojnie mruczącej istocie ta nagle zerwała się na cztery łapy i zaczęła wpatrywać w okno. Alicja wiedziała co to oznacza. Jej serce zabiło szybciej, jednak na krótko. Ból jaki poczuła tamtego dnia odrodził się na nowo, jakby nie minął nawet dzień. A minęło ich wiele. Nie widziała go prawie od roku. Czego chciał? Przecież już nic ich nie łączyło. Nawet ból był już tylko jej. Usłyszała cichy podmuch wiatru oraz lekki stukot butów kiedy z gracją wylądował na jej parapecie, po drugiej stronie okna. Nie zamierzała go zapraszać, już nigdy więcej. Powoli uniosła wzrok i napotkała silne spojrzenie jego oczu. Jego pięknych, szmaragdowych oczu w które kiedyś wpatrywała się co noc.
- Witaj Alice – powiedział rozglądając się powoli po pokoju – i ty Kotko – krótko skinął głową w kierunku stworzenia siedzącego jak stróż u boku swojej Pani.
Zaciągnęła się ponownie już ledwo żarzącym się papierosem. Nie miała zamiaru odpowiadać. Bała się, że głos może odmówić jej posłuszeństwa. Tak było bezpieczniej.
Przyglądał jej się z niesłychaną przyjemnością. Tak bardzo za nią tęsknił, lecz nie mógł jej tego okazać. Gdyby mógł, przylgnął by do niej i nigdy nie puszczał. Jednak los miał dla nich inne plany. Ona miała iść swoją drogą, ku dobru. A on miał nie pociągać jej na dno. Lecz teraz to co innego. Dostał rozkazy. Rzadko je wykonywał, lecz Marius na pewno wiedział co robi. Musi mu zaufać.
- Wpuść mnie. Mamy do pogadania. Chcesz żeby wszyscy nas usłyszeli?
- Gadaj do ściany, Dorian. - Mówiąc to, wstała z łóżka i skierowała się ku drzwiom. Była na granicy. Granicy wściekłości i rozpaczy.
- On wrócił – jego głos stał się donośniejszy. - Uwolnił się i teraz planuje coś o wiele gorszego. Marius mnie przysłał abym Cię powiadomił i przekonał. Musisz nam pomóc Alice, musisz. Ty jedyna wiesz jak go odnaleźć i jak zniszczyć. Wpuść mnie, proszę.
Jego słowa wywołały u niej chwilowy paraliż mięśni. Nie mogła się ruszyć, nie mogła wydobyć z siebie słowa. Jej serce zwolniło na chwilę, strach dał znać, że wciąż gdzieś tam jest. Po chwili, powoli otrząsnęła się z szoku i odwróciła w stronę istoty kucającej na jej parapecie.
- Cholera. Partacze z Rady. – Jej myśli biegły jak galopujące konie. Musiała szybko podjąć decyzję. - Nie ma mowy abym pozwoliła Ci wejść. Ty lecisz, ja jadę. Za pół godziny na dole. A teraz won mi stąd. Muszę się przebrać.
Napotkała jego spojrzenie krótko przed tym, zanim przymknął powieki. Skinieniem głowy zaakceptował warunki i odleciał w mrok. Moja mała, wredna, uparta dziewczynka, pomyślał, wzbijając się coraz wyżej, a na jego twarzy zagościł tak dawno już nie widziany uśmiech.
ROZDZIAŁ 1
3 miesiące później...
Wchodząc do zatłoczonego klubu, Alicja wiedziała że są już spóźnieni. Czuła to w powietrzu przesyconym dymem papierosowym i potem tańczących ludzi. Nie starając się nawet przez chwilę skupić na przeszukaniu pomieszczenia skierowała się do baru. Pragnęła drinka jak snu. Co więcej, pragnęła się upijać co noc od dnia, gdy On znów znalazł się w jej życiu. Co prawda nie utrzymywali takich kontaktów jak wcześniej. Teraz ich relacja ograniczała się do wspólnych poszukiwań i ewentualnej wymiany zdań na temat gdzie jedziemy i w jakich okolicznościach widziano ich wroga. Usiadła na stołku i poprosiła o tequile z lodem, solą i limonką. Kiedy po chwili dotknęła ustami zimnego drinka poczuła jak część napięcia dnia dzisiejszego powoli opada. Zamknęła oczy i delektowała się tą chwilą spokoju.
- Jesteśmy w pracy – mruknął Dorian. - Musimy przeszukać lokal i przepytać ludzi.
- Jego tu nie ma i dobrze o tym wiesz. Jest piątek wieczór, ja mam już wolne. Mogę robić co chcę. - Przez chwilę miała ochotę chlusnąć mu w twarz drinkiem, ale powstrzymała ją myśl o stracie tak cudownego napoju.
Stał obok niej z surowym wyrazem twarzy, ale również z jakimś dziwnym zrozumieniem w oczach. Wiedział, że jego obecność jej nie służy. Ale to był rozkaz Mariusa. Odwrócił się i szybkim korkiem udał się do Leona, jego przyjaciela i dowódcy tej akcji. Był to duży, barczysty mężczyzna. Miał krótko ścięte, ciemne włosy, które nie zmieniały się od dawna, tak jak i cała reszta jego ciała. Mając 365 lat na karku wiedział co nieco o życiu i śmierci. Był dobrym wojownikiem, znał się na atakach i kontratakach ale do śledztwa takiego jak to potrzeba nie tylko mięśni, ale również inteligencji i spostrzegawczości, a z tym miał czasem problem.
- Jak sytuacja? – Dorian miał nadzieję usłyszeć chociaż po części dobre wieści.
Zafascynowany ponętnym ciałem pewnej kobiety, Leon dopiero po chwili spojrzał na przyjaciela i zdał sobie sprawę, że ten zadał mu pytanie. - Nie ma żadnych ofiar. Derwan był tu jakąś godzinę temu. Wiemy, że wypił dwie setki wódki, zapłacił i wyszedł. Na kamerach z monitoringu widać, że z nikim nie rozmawiał. – Leon jeszcze raz spojrzał na tańczącą kobietę. Po chwili znów zwrócił się do przyjaciela. – Niestety, nie mamy pojęcia po co tu przyszedł.
Dorian skinął mu głową i odszedł aby powęszyć.
Alicja spokojnie sączyła swojego drinka. W tym momencie nie miała nic lepszego do roboty. Derwan odnowił swój czar i nie mogła nic zrobić. Namierzy go dopiero, gdy magia wyparuję. Wszyscy musieli czekać. Powoli rozejrzała się po klubie. Był zadziwiająco ładnie urządzony. Wszystkie ściany oprócz barowej były pomalowane na jasno szary kolor. Przy ścianach ustawione były kanapy w ciemnych kolorach. Czerń i granat świetnie współgrały z brązowymi stolikami. Klub musiał urządzać ktoś mądry, ponieważ parkiet był wyłożony matową posadzką. Bar był mocno oświetlony. Tu dominowała biel. Z pewnością dlatego, aby wskazać miejsce „wodopoju”. Alicja uśmiechnęła się do własnych myśli. Zawołała barmana i zamówiła kolejną kolejkę.
Dorian podążał za własnymi zmysłami. Pomimo tego, że ludzie Leo sprawdzili lokal, on musiał powęszyć samemu. Jego instynkt kazał mu iść w stronę toalet. Dyskretnie zajrzał do damskiej. Na szczęście nie było tam żadnej kobiety, która mogłaby go zbrukać. Nie wyczuł także nic podejrzanego. Do męskiej toalety wszedł bez jakiegokolwiek lęku. Był jednak troszkę zdziwionym tym, co tam zastał. Jego zmysły nie wyczuły zagrożenia więc na początku nie był pewny na co patrzy. Po chwili jednak otrząsnął się z szoku. Pół naga kobieta siedziała na blacie umywalki, wyginając swoje plecy w łuk. Mężczyzna z rozpiętą koszulą, delikatnie całując, pieścił jej piersi i brzuch. Jego prawa ręka zmysłowo gładziła jej udo. Nawet nie zauważyli jego obecności. Dorian uśmiechnął się pod nosem. Ostrożnie obejrzał pomieszczenie, a gdy stwierdził, że wszystko tu w porządku, wyszedł dyskretnie. Chciał już odejść, jednak coś nie dawało mu spokoju. Rozejrzał się jeszcze raz po korytarzu. Ponownie wyostrzył swoje zmysły. W tej części lokalu, wszystkie ściany były czarne, więc gdyby nie jego nadnaturalny wzrok, nigdy nie zobaczył by zarysu drzwi na ścianie. Podszedł i wybadał ręką ich kształt. Były niewielkie, musiałby się schylić aby przez nie przejść. Docisnął je lekko. Drzwi uchyliły się na kilka centymetrów ukazując panel zabezpieczający. Aby je otworzyć potrzebny był odcisk kciuka. Takich zabezpieczeń nie stosuje się w zwykłym klubie, pomyślał Dorian i podrapał się po kilku dniowym zaroście. Nie chcąc, aby ktoś to zauważył zanim wróci z kierownikiem, nacisnął je z powrotem i szybkim krokiem udał się ku Alicji. Nadal siedziała przy barze sącząc drinka, jednak miała towarzystwo. Wysoki mężczyzna z ciemnymi włosami, w drogim, dopasowanym garniturze uśmiechał się do niej olśniewająco. Co chwila nachylał się do jej ucha i szeptał. Alicja śmiała się. Beztrosko i radośnie. Nie widział jej uśmiechu tak dawno, że przystanął gwałtownie, pragnąc zatrzymać ten piękny obrazek w swojej pamięci. Wpatrywał się w nią z uwielbieniem, tak jak robił to rok temu, gdy jeszcze byli razem. Szybko się jednak opanował. Nie mógł przecież pokazać swoich uczuć. To nie wchodziło w grę.
Po chwili wziął głęboki wdech i podszedł do nich ostrożnie. Z każdym krokiem jej śmiech stawał się głośniejszy a jego serce biło szybciej.
- Alice, możemy porozmawiać? – jego głos był bardziej opanowany.
- Nie widzisz, że jestem zajęta? Rozmawiam – stwierdziła spokojnie Alicja, patrząc na niego z pod przymrużonych powiek. Pomimo, iż w żadnym stopniu nie była zainteresowana mężczyzną siedzącym obok, udawała. Chciała zwrócić uwagę Doriana, chciała sprawdzić jego reakcję. Była jednak rozczarowana. Jej mała intryga nie przyniosła efektu.
Przeniosła swój wzrok z Doriana na faceta który ewidentnie ją podrywał. Nie miał z tym najmniejszych kłopotów. Flirtował mówiąc miłe słowa, komplementy. Czasem lekko dotykał jej ramienia. Alicja jednak nie była zbytnio zainteresowana, mimo to śmiała się, mając nadzieje na jakiś krok ze strony jej byłego. Nie pamiętała nawet jak jej towarzysz ma na imię. Takie błahe sprawy szybko uciekały jej z głowy.
- Coś znalazłem. To może być ważne. Musimy porozmawiać z kierownikiem klubu. Na pewno gdzieś się tu kręci – mówiąc to, rozejrzał się po lokalu.
- Ja jestem managerem klubu – stwierdził mężczyzna towarzyszący Alicji. – Czy coś się stało? W czym mogę pomóc?
- Pan? – Dorian był nieco zdziwiony. I zaniepokojony. Alice była piękną kobietą, tu nie miał wątpliwości. Jednak jakimś dziwnym trafem, zaczepił właśnie ją. W klubie pełnym kobiet, gdzie jej niebezpieczny wujek, zły mag był godzinę temu, nie wiadomo co planując. W klubie gdzie kamufluje się tajemnicze drzwi i zakłada do nich specjalne zabezpieczenie. Być może wampir był zbyt przewrażliwiony, jednak ufał swojemu osądowi. Wiedział, że musi być bardzo ostrożny. – Chciałbym Panu coś pokazać. Może Pan mi wyjaśni co to jest. Alice, chodź z nami. – Dorian odwrócił się, gestem wskazał managerowi miejsce obok siebie i zaczął iść w stronę toalet.
Szybkim, zgrabnym ruchem, Alicja wstała z barowego stołka. Wypiła resztę swojego napoju i uśmiechnęła się. Lubiła gdy alkohol powoli rozlewał się po jej gardle. Miała nadzieję, że jej były myli się i nie znalazł nic ważnego. Miała ochotę na jeszcze jednego drinka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz